środa, 24 grudnia 2014

HO HO, WESOŁYCH ŚWIĄT ....

                                                 Aniołowie w niebie głoszą wieść radosną: 
Bożego Narodzenia nadszedł czas!
To czas ludzkiej miłości i życzliwości,
niech nie zabraknie Wam także radości.
Kolędujcie z uśmiechem na twarzach,
a sylwestrową noc spędźcie
na wesołych zabawach!

piątek, 19 grudnia 2014

rozdział 8

- Pewnie to słyszałaś już milion razy ale - złapał jej dłonie - jesteś piękna.
Jej policzki zaczerwieniły się - dziękuje Germanie,
I znowu. Znowu to dziwne uczucie. Ale co to jest? Może po prostu jestem chory a może Zako... nie to nie dorzeczne!

Reszta wieczoru była udana. Widziałem że Angeles świetnie się bawiła. Siedzieliśmy już w samochodzie i prowadziliśmy rozmowę.
- Dziś było na prawdę świetnie! - uśmiechnęła się.
- Ciesze się - przerwałem - Angeles. Masz na jutro jakieś plany ?
- Wiesz miałam odebrać Valerię z lotniska ale musiała został w Francji ze względu na swoja chorą matkę - os razu posmutniała - ale Ivo zaprosił mnie na piknik więc się zgodziłam - odwróciła wzrok.
- CO!? On nie ma prawa!? - dobrze że nie powiedziałem tego na głos.
- German już jesteśmy -dopiero te słowa wyrwały mnie z transu.
Najpierw ja wyszedłem z Samochodu a potem pomogłem wyjść Angeles.
Przechodząc próg na potkaliśmy na moją matkę.
Spojrzała na moją towarzyszkę - Angeles ależ ty pięknie wyglądasz!
Ona uśmiechnęła się - Dziękuje pani Castillo.
- Mamo - objąłem złoto włosą ramieniem -Angeles jest pewnie zmęczona.
- Dobrze. Miłych snów.
Potem wymieniliśmy jeszcze kilka słów i każde z nas poszło w swoją stronę.

Rano obudziłem się bardzo późno, była już chyba 9. Wstałem, ubrałem się i zeszedłem na dół na śniadanie.
W salonie siedziała Angeles.
- Cześć Angeles - przywitałem się.
- O witaj - spojrzała na mnie - Mirta zostawiła ci śniadanie w kuchni.
- Dzięki - poszedłem do kuchni.
Zjadłem szybko śniadanie i wróciłem do salonu.
Niestety nie była już sama. Siedział z nią Ivo. Rozmawiali i śmiali się.
- O cześć stary - mój przyjaciel zaszczycił mnie wzrokiem.
- Cześć Ivo - powiedziałem to dość chłodnie.
Ivo wstał i dał znak Angeles żeby też się podniosła - to my już idziemy.
- Pa German - tylko ona się ze mną pożegnała.
Wyszli. Razem. Sami.
Oczami Ivo
Wyszliśmy z willi Castillo i wsiedliśmy do samochodu. 
- Jak myślisz gdzie jedziemy?. - zapytałem swoja towarzyszkę.
- Pewnie nad wodę bo kazałeś mi spakować kostium i jakiś ciuchy do przebrania.
- Zgadłaś - ruszyłem z pod domu mojego przyjaciela /a może rywala?/

Podczas drogi cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Zanim się obejrzałem już byliśmy na miejscu.
Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się w stronę mojej rezydencji.
- Ładna rezydencja - rzekła moja towarzysza.
Objąłem ją ramieniem - Dziękuje.
Otworzyłem drzwi i wpuściłem Angeles pierwszą do środka.

sobota, 13 grudnia 2014

rozdział 7

Angeles napisała mi SMS żebym pojechał bez niej, ona dojedzie później. Więc pojechałem na bal sam.
Rozmawiałem właśnie z z organizatorem imprezy.
- I co? Zrobiłeś z niej Damę? - zapytał podśmiewując się bezczelnie.
- Sam zobaczysz, zaraz się tu zjawi.
Rozmawialiśmy jeszcze chwile. W trakcie rozmowy zauważyłem że w naszą stronę szła kobieta. Na jej widok  dech zaparł mi w piersi. Dopiero po chwili zorientowałem się że to Angeles!
Była... była.... najpiękniejszą kobietą jaką kiedykolwiek widziałem.
Miała na sobie jasno-różową sukienkę i pięknie ułożone włosy.
Podeszła bliżej i uśmiechnęła się - Przepraszam za spóźnienie.
- E... nic się nie stało - Ivo złapał ucałował jej nadgarstek,
Krew się we mnie burzyła.
- Angeles, mam nadzieje że zatańczysz ze mną pierwszy taniec...

Oczami Ivo 
Angeles była piękna. Nie była tą szarą myszką którą widziałem kilka dni temu.
- Angeles, mam nadzieje że zatańczysz ze mną pierwszy taniec... - miałem nadzieje że powie TAK.
- Z chęcią - uśmiechnęła się,
- Więc chodźmy na parkiet - złapałem ją za dłoń i udaliśmy się na parkiet,
Muzyka zaczęła grać, był to wolny kawałem więc ustawiliśmy się w pozycji Allongé  i zaczeliśmy tańczyć.
Podczas tańca poczułem coś dziwnego. Przy Angeles poczułem się jak prawdziwy mężczyzna, nie jak jakiś gówniarz za którego wszyscy robią wszystko. Teraz czół się jak prawdziwy, ceniony inżynier.
Nagle natknąłem się na zielone tęczówki Angeles, były w nich małe iskierki radości. Ten widok rozgrzał moje serce.
Nie chce żeby cierpiała przez ten cholerny zakład. Zakończę go!
Muzyka ucichła.
- Dziękuje za taniec - ucałodwałem jej policzek.
- To ja dziękuje za zaproszenie - uśmiechnęła się szeroko.
Jej uśmiech był ciepły i przyjemny.
- Może udamy się do ogrodu na spacer?
- Może innym razem, muszę jeszcze porozmawiać z Germanem - od razu posmutniałem.
- Dobrze, ale trzymam cię za słowo - pocałowałem ją w policzek i pozwoliłem odejść.
Oczami Germana ...
Ivo tańczył z Angeles. cały czas patrzałem na niego czy nie robi coś głupiego. Na szczęście po tańcu Angeles odeszła od niego i podeszła do mnie,
- Jak taniec? - zapytałem.
- Cudowny. Ivo świetnie prowadzi - uśmiechnęła się.
Nie chce żeby z nim tańczyła, żeby z nim rozmawiała albo żeby na niego patrzyła. Ale czemu ja tak myślę? Ah penie impuls.
- German... - spojrzałem jej w oczy i rozpłynąłem się.
To w nich widzisz odbicie człowieka. Ja w oczach Angeles wiedziałem ciepło, szczęście, radość, zadowolenie, dumę, odwagę, ambicje i .... miłość. Miłość. Piękne słowo tylko szkoda że tak rzadko przez zemnie używane.

wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział 6

Obudziłem się kilka godzin później. Leniwie otworzyłem powieki. Na żółtym fotelu obok stolika siedziała a bardziej spała Angeles.
Nogi miała pod ciągnięte pod podbródek.
Wstałem z łóżka i podeszłem do śpiącej.
Wyglądała tak słodko. Delikatnie wziąłem ją na ręce, położyłem ją na łóżku i przykryłem kołdrą. Już dziś jest przyjęcie u Ivo.
Przemyślałem to wczoraj, przyjdę z nią na ten cholerny bal, ale nie rozkocham jej w sobie.
Nie chce żeby cierpiała. Po prostu nie chcę!
Angeles nagle złapała moją dłoń i otworzyła oczy.
- Dzień Dobry - powiedziała zaspanym głosem.
- Witaj - ucałowałem jej policzek.
Uśmiechnęła się - Jak się dziś czujesz?
Odpowiedziałem tylko ,,Dobrze''.
- Dziś jest przyjęcie u Ivo. Nie mogę się już doczekać szóstej - jej uśmiech był taki ciepły. Ah.
- Ja też się cieszę - usiadłem obok niej.
Zauważyłem że nagle posmutniała. Po prostu, bez słów przytuliłem ją. Ona się wtuliła w mój bok i zaczęła cicho płakać. Głaskałem delikatnie jej plecy. Na prawdę nie chciałem żeby była smutna.
- Nie płacz, wszystko będzie dobrze - wyszeptałem jej do ucha.
Ona spojrzała mi prosto w oczy. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Nagle naszło mnie dziwne uczucie. Nie wiem jak je opisać, nigdy takiego uczucia nie czułem.
Nagle Angeles wstała.
- E... to ja pójdę do łazienki - wyszła z pokoju.
Ale dlaczego? Czyżbym zrobił coś nie tak? A może po prostu poszła się odświeżyć? Ah Licho wie.
***
Sekundy mijały, a za nimi minuty i godziny. Do przyjęcia u Ivo została tylko godzina. Mam nadzieje że Angeles się nie rozmyśli w ostatniej chwili.
Postanowiłem sprawdzić co u niej, więc poszedłem do jej pokoju. Zapukałem lekko i po cichym 'proszę' wszedłem.
Angeles siedziała przed białą toaletką i chyba robiła sobie makijaż.
- Cześć Angeles - usiadłem na krześle obok.
- Witaj - spojrzała w moją stronę.
Teraz zauważyłem że jej oczy są bardzo staranie pomalowane i pięknie podkreślały jej zielone tęczówki.
Uśmiechnąłem się szeroko. Angeles chyba to zauważyła więc odwzajemniła uśmiech.
- German - spojrzała na zegarek - chyba się lekko spóźnię na przyjęcie.
Zdziwiłem się - Coś się stało?
- Moja bardzo bliska kuzynka mieszka tu w Madrycie. Jest jedną z najlepszych stylistek w Włoszech, i poprosiła ją żeby mnie uczesała i pomogła wybrać sukienkę, bo w końcu dziś jest wyjątkowy dzień - po tych słowach ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę - Do pokoju weszła Wysoka blondynka.
Wyglądała na około 30 lat, może mniej.
- Angeles przepraszam za spóźnienie - jej głos był przyjemny ale jednocześnie ostry.
- Nic się nie stało - przytuliły się na przywitanie.
- U... a to co za przystojniak? Dobra w sumie nie ważnie, mógł byś wyjść muszę ją naszykować.
- Dobrze - wyszedłem z pokoju.

środa, 3 grudnia 2014

rozdział 5

Każde z nas poszło w swoją stronę, ja do swojego pokoju a Angeles do swojego.
Położyłem się na łóżku i zacząłem myśleć o dzisiejszym dniu. Była na prawdę miło. Prawie cały czas rozmawialiśmy śmialiśmy się i żartowaliśmy. Angeles jest na prawdę sympatyczną osobą.
Nie wiem ile tak myślałem ale za oknem było już ciemno. Postanowiłem iść się wykąpać. Wstałem z łóżka i udałem się do łazienki. Drzwi były lekko otwarte więc weszłem bez pukania, ale to chyba nie była dobry pomysł.
W wannie siedziała Angeles, oczy miała zamknięte, głowę miała opartą o róg wanny, piana zakrywała resztę jej ciała. Chyba mnie nie zauważyła, chciałem się cicho wycofać ale wpadłem na szafkę. Złotowłosa spojrzała w moją.
- German! - uśmiechnęła się lekko z zawstydzenia.
- Wybacz, drzwi były lekko otwarte więc myślałem że nikogo tu nie ma - szkoda że nie wychodziłaś z wanny.
- Nic się nie stało - uśmiechnęła się.
- To ja już pujdę - nie chciałem wyjść ale Angeles mnie powstrzymała - German możesz poczekać.
Spojrzałem na nią pytająco - Tak?
Angeles uśmiechnęła się figlarnie - Podał byś mi ten olejek, który stoi tam na półce - wskazała palcem półkę za mną.
Oczywiście podałem jej go i wyszedłem. Poszedłem do pokoju, dziś pójdę spać bez prysznica.
***
Nie było Nikogo, było ciemno i zimno. Szedł ulicą. Nagle zauważył kogoś na ławce pod wielkim drzewem. Tym kimś byli oni. Jego ukochana i jego przyjaciel. Całowali się. Ten widok złamał mu serce jeszcze bardziej. Podszedł do nich gdy skończyli. Ona spojrzała na niego z iskrami w oczach a on z nienawiścią. 
Ona pokazała mu dłoń na której znajdował się pierścionek zaręczynowy - Ślub już za miesiąc, mam nadzieje że zjawisz się na nim.
Zamarł. Wiedział że są razem ale ślub! Nie to on ją kocha, tamten chce ją tylko wykorzystać. 
- Nie! - uklękną przy niej - proszę! Nie możesz za niego wyjść on chce cię wykorzystać.
On popchną go na ziemię i pocałował swoja narzeczoną, ona odwzajemniła pocałunek.
- Nie proszę - Zaczął krzyczeć ale oni nie zwracali na niego uwagi. 
- NIE.....
***
Gwałtownie usiadłem na łóżku. Byłem cały spocony i przestraszony.
Zorientowałem się że za oknem jest ciemno ale w moim pokoju paliło się światło. Nagle za ragu weszła Angeles, trzymała w rękach miskę chyba z wodą.
- Na szczęście już się obudziłeś - powiedziała z ulga w głosie.
Uklękła przy moim łóżku, zmoczyła szmatkę która leżała na stoliku nocnym - połóż się.
Zrobiłem to co kazała. Położyła wilgotny ręcznik na moim czole.
- Lekarz zaraz się zjawi - uśmiechnęła się lekko.
uspokoiłem się trochę więc spytałem - Co się stało?
Angeles zamoczyła jeszcze raz szmatkę i znów położyła mi ją na czole - Wierciłeś się i mamrotałeś coś przez sen. Twoja matka strasznie się przestraszyła więc pojechała z twoim ojcem po rodzinnego lekarza.
Zdziwiłem się że tak się o mnie martwili. Do pokoju weszła Mirta.
- Oh. Paniczu przyniosłam zupę żeby pana wzmocniła - położyła ją na stoliku nocnym.
- Dziękuje.
Angeles jeszcze chwile robiła mi okłady, później przyjechał lekarz, zbadał mnie. Po jego wizycie wszyscy poszli spać.

czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 4

Obudził mnie nie znośny dźwięk budzika który oznaczał że muszę wstać. Nie chętnie podniosłem się z łóżka i ubrałem w jakieś bardziej przyzwoite ciuchy. Postanowiłem zajrzeć jeszcze do Angeles żeby sprawdzić jak się czuję. W końcu musi się we mnie zakochać. Weszłem o jej pokoju bez pukania, Angeles siedziała na łóżku, na mój widok się uśmiechnęłam. Jej strój przypominał ten wczorajszy. Różowe dzwony, czarne koturny, beżową bluzkę, białą kamizelkę i długi naszyjnik z znaczkiem pokoju, włosy miała wyprostowane a makijaż bardzo lekko.
- Witaj Germanie - uśmiechnąłem się na te słowa.
- Witaj. Pamiętasz? Dziś oprowadzę cię po Madrycie - usiadłem obok niej na łóżku.
- German, chciałam ci dziękować - westchnęła ciężko.
złapałem jej dłonie i rzekłem - To był drobiazg. Jeśli będziesz chciała jeszcze porozmawiać to ja zawszę cie wysłucham.
Podniosła moją dłoń do swojego policzka i przycisła lekko - dziękuje German.
- Nie masz za co - ucałowałem jej policzek.
- To na co czekasz? - zapytałem - idziemy na śniadanie a później pokaże ci najpiękniejsze miejsca w Madrycie - wstaliśmy z łóżka i wyszliśmy z pokoju.
Przy stole siedzieli już mój ojciec i matka.
- Dzień dobry - powiedzieliśmy jednocześnie.
Spojrzeliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się do siebie.
Moja mama zareagowała na ten incydent uśmiechem - Witam - usiedliśmy przy stole.
- Angeles mam nadzieje że dobrze ci się spało - to pytanie padło z ust mojego ojca.
- Dziękuje, dobrze.
Z drzwi które prowadziły do kuchni wyszła Mirta z białym laptopem.
- Angeles to chyba twój komputer. Zaniosę ci go do pokoju - zanim się obejrzałem Mirta była już na schodach.
- Życzę smacznego - to zdanie padło z ust mojego rodziciela.
Śniadanie minęło bardzo przyjemnie, cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się.
Po posiłku wzięliśmy rowery z garażu i pojechaliśmy do Palacio Rea w centrum miasta. 

Dziś pokazałem Angeles 2 pałace królewskie. Z tego ca mówiła była zadowolona z wycieczki.
Na koniec poszliśmy jeszcze do restauracji.
- A więc co chciała byś zjeść - spytałem złotowłosą.
Angeles spojrzała z pod Menu i rzekła - Rogala Francuskiego do tego sos migdałowy i jasną kawę.
- Dobrze, idę złożyć zamówienie - wstałem z krzesła i poszłem złożyć zamówienie.
Po złożeniu zamówienia wróciłem do stolika. Angeles rozmawiała przez telefon.
- Na prawdę!? - w jej głosie dało się słyszeć radość - Tak się cieszę.
- Tak wiem. Nie. Zapytam się państwa Castillo, ale myślę że się zgodzą. A teraz muszę kończyć. Pa kocham  - powiedziała i rozłączyła się.
Spojrzałem na nią i spytałem - Coś się stało Angeles?
Uśmiechnęła się szeroko i rzekła - Moja przyjaciółka za kilka dni przyjedzie do Włoszech. Tak się cieszę.Ona wszystko może popsuć, muszę się jej jakoś pozbyć.
- Cieszę się twoim szczęściem - uśmiechnąłem się.
- Dziękuje - w tej chwili przyszła mi wiadomość.
Wyciągłem telefon z kieszeni i odczytałem wiadomość
Przyjęcie odbędzie się w sobotę o 
18:00. Nie zapomnij o zakładzie.
                                Ivo


W tym momęcie przyszło zamówienie.
- bon appétit - rzekła i zabrała się za konsumowanie.
- bon appétit - zabrałem się za swoją porcje,
Po chwili nasze talerze były puste. Zapłaciłem za nas i wyszliśmy z restauracji.
- Angeles, przyjęcie u Ivo będzie jutro o 18.
- Oh. To świetnie.
Wsiedliśmy na rowery i ruszyliśmy w stronę domu.

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 3

Do środka weszła Angeles.- Och! Przepraszam chyba pomyliłam pokoje - zaczęłam się usprawiedliwiać.
- Nic się nie stało - schowałem szkicownik pod poduszkę.
- To ja już pujdę - chciała wyjść ale zatrzymałem ją - zaczekaj!
Poklepałem miejsce obok siebie na łóżku - siadaj.
Angeles posłusznie wykonała moją prośbę.
- Angeles mam do ciebie takie nie zręczne pytanie - zacząłem.
- Mów śmiało - jej uśmiech był taki ciepły i radosny.
- E... bo widzisz... za kilka dni Ivo organizuję przyjęcie i.... chciał bym żebyś ze mną poszła - jakoś to wyksztusiłem.
- Jasne z chęcią się z tobą wybiorę ale jako przyjaciele.- jej policzki lekko poczerwieniały, to tylko dodało jej uroku.
- Dobrz. Cieszę się że pujdziesz ze mną. Angeles mam do ciebie jeszcze jedno pytanie.
Złotowłosa uśmiechnęłam się.
- Czy ty lubisz się tak ubierać? - jeśli mój plan miał wypalić musiałem ją spytać.
- Tak, lubię ten styl, ale tylko jak jestem w nowych miejsca.
- Nie rozumiem za bardzo.
- Zobaczysz na przyjęciu że mój styl jest inny. Ale dopiero w sobotę ujawnię go.
Czyli ma inny styl, oby był bardziej seksowny. Proszę!

- Dobrze, a Angeles chciałbym cię jutro zabrać gdzieś ze sobą żebyś poznała Madryt bliżej - i żebyś się we mnie rozkochała do szaleństwa.
- Dobrze. Jeśli to wszystko to ja już pujdę - wstała z łóżka i wyszła z pokoju.
Wyciągłem z pod poduszki szkicownik i znów zająłem się dokończaniem rysunku.

Jeszcze jedno pociągnięcie i.... gotowe, skończyłem. schowałem szkicownik z powrotem pod poduszkę. Zachciało mi się pić więc postanowiłem pujść do kuchni po szklankę wody.
Wstałem z łóżka i udałem się do ''królestwa'' Mirty.
Będąc przy drzwiach kuchni usłyszałem rozmowę. Słyszałem dwa głosy, jeden na pewno należał do Angeles a drugi do jakiegoś mężczyzny, postanowiłem się jej przysłuchać.
- Angeles już za nie długo się zobaczymy ukochana.
- Tak wiem, ale nie wiem czy to ma dalej sens - jej głos był taki smutny.
- Nie. Proszę nie mów tak.
- Kocham cię ale, ja już nie wrócę do Francji. Musimy się pogodzić z prawdą choć nie jest ona najprzyjemniejsza.
- Angeles, proszę nie. Prze prowadzę się do Włoszech tylko chce być z tobą!
- Wybacz  - trzaśnięcie i płacz.
Weszłem do kuchni. Angeles siedziała na krześle, dłonie zasłaniały jej twarz. Ona płakała, nie wiem czemu ale nie chciałem żeby byłą smutna.
Podeszłem cicho do mnie i przytuliłem. Wyczułem że podskoczyła ale wtuliła się we mnie.
Otarłem jej policzki - nie płacz, wszystko będzie dobrze.
Ona spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi, mokrymi oczętami - Nie wiesz jak to jest kiedy rozstajesz się z osobą którą kochasz nad życie.
- Nic nie dzieje się bez przyczyny - ucałowałem jej czoło.
- Może masz rację, eh sama już nie wiem - wtuliła się we mnie jeszcze bardziej.
wziąłem ją delikatnie na ręce - jest już późno.
Ona tylko zamknęłam oczy.
Wyszłem z kuchni i poszłem w stronę pokoju Angeles. Otworzyłem drzwi i weszłem głębiej, położyłem złotowłosą na łóżku i ucałowałem jej czoło.
- Śpij dobrze - przykryłem ją kocem i wyszłem i pokoju.
Udałem się do do swojego pokoju i niemal natychmiast zasnąłem.

środa, 19 listopada 2014

rozdział 2

Moja matka podeszła do dziewczyny i objęła ją ramieniem - nie martw się.
Złotowłosa uśmiechnęła się i odparła - dziękuje.
Ojciec spojrzał na mnie proszącym wzrokiem.
Obiecałem więc obietnicy muszę dotrzymać - Angeles masz ochotę iść z nami do ogrodu?
- Może później, teraz jestem zmęczona i chciałam bym odpocząć - Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Oczywiście Mirta weźmie twoje bagaże i zaprowadzi cię do twojego pokoju - rzekł mój ojciec.
- Dziękuje państwu.
Gdy się tylko oddaliły moja matka rzekła - Dobrze, Ivo zostaniesz na kolacji ?
- Z przyjemnością Pani Castillo.
- Dobrze to my teraz idziemy do ogrodu - zwróciłem się do rodziców i poszliśmy.
Usiedliśmy na leżakach, każdy z nas wziął swojego drinka do ręki.
- Stary to ma być ta córka milioner - zapytał ironicznie mój przyjaciel.
- A czego się spodziewałeś? Jakiejś damy?
- W sumie to tak. German lubisz zakłady prawda? - o co mu chodzi? O co będzie się zakładać?
- No tak i co z tego?
- Założymy się o nią! - on chyba oszalał z głupoty.
- Co!? Jak to?!
- Normalnie. Założę się o 100 dolarów że nie rozkochasz jej w sobie oraz nie zrobisz z niej damy. Zakład? - zapytał i natychmiast otrzymał odpowiedzieć - Wkopałeś się barcie.
- Stary posłuchaj. Za kilka dni zorganizuję bal na którym będą wszyscy nasi znajomi i twoja odmieniona Angeles - jego podły uśmieszek, jak ja tego nienawidzę.
- Zdążę zrobić z niej damę ale na rozkochanie jej w sobie potrzebuje więcej czasu - klepłem go przyjacielsko w plecy.
- Bez problemu. 3 tygodnie ci powinny starczyć.
- Tak. Za 3 tygodnie Angeles nie będzie widziała świata poza mną.
Nagle do ogrodu weszłam moja mama.
Miałem nadzieje że nic nie słyszała więc spytałem - mamo coś się stało? Szukasz mnie?
Kobieta uśmiechnęła się i oznajmiła - kolacja za chwilkę będzie gotowa. zapraszam do jadalni.
Spojrzałem na niebo, było już ciemno-niebieskie. Nawet nie zauważyłem kiedy zrobiło się tak ciemno.
- Dobrze mamo, zaraz przyjdziemy - wstałem z leżaka na którym siedziałem.
Matka uśmiechnęła się jeszcze mocniej i odeszła.
Ivo też wstał z leżaka i razem poszliśmy do jadalni.
Przy stole siedział już mój ojciec i matka, brakowało tylko Angeles.
Zająłem miejsce pomiędzy Ojcem a Ivo.
Mirta właśnie schodziła ze schodów ale bez Angeles.
- Mitro gdzie jest Angeles?
- Za chwilę zejdzie. Rozmawia przez telefon chyba z jakimś mężczyzną ale nic nie zrozumiałam bo rozmawiała po francusku - Kobieta znikła za drzwiami z kuchni.
Do moich uszu doszedł stukot butów. Po schodach schodziła Angeles.
Rozmawiał przez telefon ale po francusku - Oui....bien sûr....vous me manquez....Je te aime aussi.
Na tych słowach skończyła rozmowę.
Zajęła swoje miejsce obok mojej matki.
- Przepraszam ale rozmawiałam jeszcze przez telefon - uśmiechnęłam tak że mogłem zobaczyć rząd jej białych zębów.
- Nic się nie stało. A można wiedzieć z kim tak czule rozmawiałaś? - dobre pytanie, dowiem się czy ma chłopaka czy nie.
Złotowłosa spłonęła rumieńcami i odparła - To byłą normalna rozmowa z przyjacielem.
- A masz chłopaka - zapytał Ivo.
dziewczyna zrobiła się jeszcze bardziej czerwona ale odpowiedziała krótko - Tak.
Zamurowało mnie. Zadanie się trochę utrudniło ale dam radę.
- A czym się zajmowałaś w Francji? - zapytał pan domu.
- Zajmowałaś się muzyką i tańcem.
- Ciekawie - powiedziałem szczerze.
- To co może zaczniemy jeść? Pewnie umierasz z głodu po podróży - ojciec obdarzył serdecznym spojrzeniem Angeles.
Kolacja minęła w spokoju, cały czas patrzałem na Angeles i na to ja dobiera sztućce. Na szczęście to miała opanowane.
Po kolacji Ivo poszedł do swojego mieszkania a ja udałem się do siebie.
Usiadłem na łóżku, z pod poduszki wyciągłem mój szkicownik i zacząłem dokańczać mój szkic.
Moją pasją jest rysowanie. Moi rodzice nie wiedzą o tym że szkicuję. Ale zostałem inżynierem dlatego że mój ojciec chciał żebym poszedł w jego ślady, a ja nie chciałem go zawiści.
Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się, do środka weszła Angeles.




niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 1

Czekam nie cierpliwie aż mój lokaj przyniesie mi i mojemu przyjacielowi drinki.
 - Filip! Pośpiesz się! - zniecierpliwiony pośpieszałem go.
W końcu przyszedł z tacą na której znajdowały się dwa kolorowe drinki.
- W końcu - rzekł mój przyjaciel.
Lokaj podał nam napoje i rzekł - Pański ojciec chce się z panem widzieć.
Kamerdyner odszedł.
- Ciekawe czego chce - zapytałem ironiczne mojego towarzysza.
- Idz, ja poczekam - wstałem i udałem się w stronę gabinetu mojego ojca.
Zapukałem do drzwi, po cichych ,,proszę'' weszłem do jego ''sanktuarium''.
- Chciałeś mnie widzieć - usiadłem na krześle na przeciwko ojca.
- Tak. Dziś przyjedzie córka mojego szefa. Zamieszka z nami jakiś czas z powodu wyjazdu jej ojca - rzekł dość spokojnie ale widziałem że jest zdenerwowany.
- Dlaczego jesteś taki zdenerwowany? - spytałem.
- Bo widzisz, wiem jak lubisz kobiety i... - przerwałem mu - Tato obiecuje że jej nie tknę - powiedziałem dość szczerze.
- Dziękuje i jest jeszcze jedna sprawa, ona mieszkała wcześniej we Francji  i nikogo tu nie zna, chce żebyś ją oprowadził po Madrycie - a więc nowa dziewczyna jest włoszką.
- Dobrze oprowadzę ją. A o której będzie?
- Powinna być lada chwila - nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
Wstaliśmy bez słowa od biurka i poszliśmy w stronę drzwi frontowych.
Przy drzwiach stała już nasza pokojówka. Z kuchni wyszła moja matka a więc jesteśmy w komplecie.
Tata dał znak Mircie żeby otworzyła drzwi.
Pokojówka złapała za klamkę i pociągła w dół, drzwi się otworzyły.
Przez próg przeszedł najpierw wysoki mężczyzna, miał może ze 40 lat może mnie.
- Witam - zwrócił się do mego ojca.
- Dzień dobry - uściśli sobie dłonie na przywitanie.
- To jest moja żona Delfina i mój jedyny syn German - mężczyzna uśmiechną do do mojej matki a mi uścisną rękę.
- Dziękuje że zechcieliście przyjąć moją córkę pod swój dach podczas mojej nie obecności, jestem wam bardzo wdzięczny.
- Ależ to czysta przyjemność - w rozmowę wcięła się moja matka.
- Angeles proszę podejć tutaj - pośpieszył ją mężczyzna w garniturze.
Po kilku sekundach przez próg przeszła dziewczyna.
Dziewczyna nazwana przez swego ojca Angeles miała na sobie luźna białą bluzkę, brązową kamizelkę, jasne dzwony, białe koturny i czerwoną apaszkę przewiązaną przez szyję.
 Nie wyglądała apetycznie w tym stroju, krótko mówiąc ten struj pozbawił ją jakiegokolwiek seksapilu
Miała jasne blond włosy i zielone oczy.
- Przepraszam ale jeszcze rozmawiałam z Valerią - głos miała ładny.
- Mam nadziej że pozdrowiłaś ją ode mnie - złapał swoją córkę za ramię.
- Oczywiście - uśmiechnęła się do swego ojca.
- To są państwo Castillo, zamieszkasz z nimi przez cały mój pobyt w Szkocji - dziewczyna spojrzała na moich rodziców.
Do salonu weszedł mój przyjaciel.
- Dzień dobry - spojrzał na ojca dziewczyny.
Widziałem że moja matka przygląda się dokładnie Angeles. Uśmiechnęła się i rzekła - Mam na imię Delfina, to jest mój mąż Roberto, nasz syn German i przyjaciel German, Ivo. Mamy nadzieje że będzie ci u nas dobrze.
Angeles spojrzała na mnie, uśmiechnęłam się lekko i odwróciła wzrok ku swemu ojcu.
- Angeles za chwilę będę musiał jechać - jej twarz posmutniała.
- Będę tęsknić za tobą papo - przytuliła się do niego.
Widać że córka jest dla niego najważniejsza na świcie. Ale gdzie jest jej matka? Może umarła? A może uciekła gdy Angeles była jeszcze mała? Chcę się tego dowiedzieć i dowiem się.
- Ja też będę tęsknić córeczko - pocałował ją w czoło.
Mężczyzna spojrzał na swoją córkę i wyszedł.

piątek, 14 listopada 2014

Prolog

Czekoladowe oczy, umięśniona sylwetka i figlarny uśmiech - tak można opisać Germana Castillo. Syna Delfiny Fa Rossa i Roberta Castillo. Na pierwszy rzut oka German wydaje się oschły, arogancki, podły i nieodpowiedzialny.
A jeśli się zakocha?
No właśnie.
A tego dowiemy się już niebawem ....

czwartek, 13 listopada 2014

Witam

Moje imię to Natasza. Założyła tego bloga, na którym będę opisywać wydarzenia z życia pewnej młodej kobiety, która jest córką znanego biznesmena. Wiem że pewnie myślicie że będę opisywać życie Violetty itp. ale nie.
Prolog powinien pojawić się w najbliższych dniach