czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 4

Obudził mnie nie znośny dźwięk budzika który oznaczał że muszę wstać. Nie chętnie podniosłem się z łóżka i ubrałem w jakieś bardziej przyzwoite ciuchy. Postanowiłem zajrzeć jeszcze do Angeles żeby sprawdzić jak się czuję. W końcu musi się we mnie zakochać. Weszłem o jej pokoju bez pukania, Angeles siedziała na łóżku, na mój widok się uśmiechnęłam. Jej strój przypominał ten wczorajszy. Różowe dzwony, czarne koturny, beżową bluzkę, białą kamizelkę i długi naszyjnik z znaczkiem pokoju, włosy miała wyprostowane a makijaż bardzo lekko.
- Witaj Germanie - uśmiechnąłem się na te słowa.
- Witaj. Pamiętasz? Dziś oprowadzę cię po Madrycie - usiadłem obok niej na łóżku.
- German, chciałam ci dziękować - westchnęła ciężko.
złapałem jej dłonie i rzekłem - To był drobiazg. Jeśli będziesz chciała jeszcze porozmawiać to ja zawszę cie wysłucham.
Podniosła moją dłoń do swojego policzka i przycisła lekko - dziękuje German.
- Nie masz za co - ucałowałem jej policzek.
- To na co czekasz? - zapytałem - idziemy na śniadanie a później pokaże ci najpiękniejsze miejsca w Madrycie - wstaliśmy z łóżka i wyszliśmy z pokoju.
Przy stole siedzieli już mój ojciec i matka.
- Dzień dobry - powiedzieliśmy jednocześnie.
Spojrzeliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się do siebie.
Moja mama zareagowała na ten incydent uśmiechem - Witam - usiedliśmy przy stole.
- Angeles mam nadzieje że dobrze ci się spało - to pytanie padło z ust mojego ojca.
- Dziękuje, dobrze.
Z drzwi które prowadziły do kuchni wyszła Mirta z białym laptopem.
- Angeles to chyba twój komputer. Zaniosę ci go do pokoju - zanim się obejrzałem Mirta była już na schodach.
- Życzę smacznego - to zdanie padło z ust mojego rodziciela.
Śniadanie minęło bardzo przyjemnie, cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się.
Po posiłku wzięliśmy rowery z garażu i pojechaliśmy do Palacio Rea w centrum miasta. 

Dziś pokazałem Angeles 2 pałace królewskie. Z tego ca mówiła była zadowolona z wycieczki.
Na koniec poszliśmy jeszcze do restauracji.
- A więc co chciała byś zjeść - spytałem złotowłosą.
Angeles spojrzała z pod Menu i rzekła - Rogala Francuskiego do tego sos migdałowy i jasną kawę.
- Dobrze, idę złożyć zamówienie - wstałem z krzesła i poszłem złożyć zamówienie.
Po złożeniu zamówienia wróciłem do stolika. Angeles rozmawiała przez telefon.
- Na prawdę!? - w jej głosie dało się słyszeć radość - Tak się cieszę.
- Tak wiem. Nie. Zapytam się państwa Castillo, ale myślę że się zgodzą. A teraz muszę kończyć. Pa kocham  - powiedziała i rozłączyła się.
Spojrzałem na nią i spytałem - Coś się stało Angeles?
Uśmiechnęła się szeroko i rzekła - Moja przyjaciółka za kilka dni przyjedzie do Włoszech. Tak się cieszę.Ona wszystko może popsuć, muszę się jej jakoś pozbyć.
- Cieszę się twoim szczęściem - uśmiechnąłem się.
- Dziękuje - w tej chwili przyszła mi wiadomość.
Wyciągłem telefon z kieszeni i odczytałem wiadomość
Przyjęcie odbędzie się w sobotę o 
18:00. Nie zapomnij o zakładzie.
                                Ivo


W tym momęcie przyszło zamówienie.
- bon appétit - rzekła i zabrała się za konsumowanie.
- bon appétit - zabrałem się za swoją porcje,
Po chwili nasze talerze były puste. Zapłaciłem za nas i wyszliśmy z restauracji.
- Angeles, przyjęcie u Ivo będzie jutro o 18.
- Oh. To świetnie.
Wsiedliśmy na rowery i ruszyliśmy w stronę domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz