środa, 19 listopada 2014

rozdział 2

Moja matka podeszła do dziewczyny i objęła ją ramieniem - nie martw się.
Złotowłosa uśmiechnęła się i odparła - dziękuje.
Ojciec spojrzał na mnie proszącym wzrokiem.
Obiecałem więc obietnicy muszę dotrzymać - Angeles masz ochotę iść z nami do ogrodu?
- Może później, teraz jestem zmęczona i chciałam bym odpocząć - Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Oczywiście Mirta weźmie twoje bagaże i zaprowadzi cię do twojego pokoju - rzekł mój ojciec.
- Dziękuje państwu.
Gdy się tylko oddaliły moja matka rzekła - Dobrze, Ivo zostaniesz na kolacji ?
- Z przyjemnością Pani Castillo.
- Dobrze to my teraz idziemy do ogrodu - zwróciłem się do rodziców i poszliśmy.
Usiedliśmy na leżakach, każdy z nas wziął swojego drinka do ręki.
- Stary to ma być ta córka milioner - zapytał ironicznie mój przyjaciel.
- A czego się spodziewałeś? Jakiejś damy?
- W sumie to tak. German lubisz zakłady prawda? - o co mu chodzi? O co będzie się zakładać?
- No tak i co z tego?
- Założymy się o nią! - on chyba oszalał z głupoty.
- Co!? Jak to?!
- Normalnie. Założę się o 100 dolarów że nie rozkochasz jej w sobie oraz nie zrobisz z niej damy. Zakład? - zapytał i natychmiast otrzymał odpowiedzieć - Wkopałeś się barcie.
- Stary posłuchaj. Za kilka dni zorganizuję bal na którym będą wszyscy nasi znajomi i twoja odmieniona Angeles - jego podły uśmieszek, jak ja tego nienawidzę.
- Zdążę zrobić z niej damę ale na rozkochanie jej w sobie potrzebuje więcej czasu - klepłem go przyjacielsko w plecy.
- Bez problemu. 3 tygodnie ci powinny starczyć.
- Tak. Za 3 tygodnie Angeles nie będzie widziała świata poza mną.
Nagle do ogrodu weszłam moja mama.
Miałem nadzieje że nic nie słyszała więc spytałem - mamo coś się stało? Szukasz mnie?
Kobieta uśmiechnęła się i oznajmiła - kolacja za chwilkę będzie gotowa. zapraszam do jadalni.
Spojrzałem na niebo, było już ciemno-niebieskie. Nawet nie zauważyłem kiedy zrobiło się tak ciemno.
- Dobrze mamo, zaraz przyjdziemy - wstałem z leżaka na którym siedziałem.
Matka uśmiechnęła się jeszcze mocniej i odeszła.
Ivo też wstał z leżaka i razem poszliśmy do jadalni.
Przy stole siedział już mój ojciec i matka, brakowało tylko Angeles.
Zająłem miejsce pomiędzy Ojcem a Ivo.
Mirta właśnie schodziła ze schodów ale bez Angeles.
- Mitro gdzie jest Angeles?
- Za chwilę zejdzie. Rozmawia przez telefon chyba z jakimś mężczyzną ale nic nie zrozumiałam bo rozmawiała po francusku - Kobieta znikła za drzwiami z kuchni.
Do moich uszu doszedł stukot butów. Po schodach schodziła Angeles.
Rozmawiał przez telefon ale po francusku - Oui....bien sûr....vous me manquez....Je te aime aussi.
Na tych słowach skończyła rozmowę.
Zajęła swoje miejsce obok mojej matki.
- Przepraszam ale rozmawiałam jeszcze przez telefon - uśmiechnęłam tak że mogłem zobaczyć rząd jej białych zębów.
- Nic się nie stało. A można wiedzieć z kim tak czule rozmawiałaś? - dobre pytanie, dowiem się czy ma chłopaka czy nie.
Złotowłosa spłonęła rumieńcami i odparła - To byłą normalna rozmowa z przyjacielem.
- A masz chłopaka - zapytał Ivo.
dziewczyna zrobiła się jeszcze bardziej czerwona ale odpowiedziała krótko - Tak.
Zamurowało mnie. Zadanie się trochę utrudniło ale dam radę.
- A czym się zajmowałaś w Francji? - zapytał pan domu.
- Zajmowałaś się muzyką i tańcem.
- Ciekawie - powiedziałem szczerze.
- To co może zaczniemy jeść? Pewnie umierasz z głodu po podróży - ojciec obdarzył serdecznym spojrzeniem Angeles.
Kolacja minęła w spokoju, cały czas patrzałem na Angeles i na to ja dobiera sztućce. Na szczęście to miała opanowane.
Po kolacji Ivo poszedł do swojego mieszkania a ja udałem się do siebie.
Usiadłem na łóżku, z pod poduszki wyciągłem mój szkicownik i zacząłem dokańczać mój szkic.
Moją pasją jest rysowanie. Moi rodzice nie wiedzą o tym że szkicuję. Ale zostałem inżynierem dlatego że mój ojciec chciał żebym poszedł w jego ślady, a ja nie chciałem go zawiści.
Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się, do środka weszła Angeles.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz